..i okolice w słowach, obrazach, wspomnieniach.

Pewne Boże Narodzenie sprzed lat…

Pani Bożenna Olszewski, którą poznaliśmy dzięki naszemu portalowi, przysłała kartkę aż z dalekiej Kanady, z Toronto.  Do karty załączony był list, który z zabierze Państwa w sentymentalną podróż w przeszłość, do mieszkanka na osiedlu kolejowym w Sochaczewie, gdzie wraz z rodzicami i siostrami Pani Bożena spędzała w dzieciństwie najpiękniejsze Święta w swoim życiu.

Idą Święta! Nareszcie! Boże Narodzenie to dla mnie czas magiczny, czas powrotu do dzieciństwa.

Dni stawały się coraz krótsze, wcześnie robiło się ciemno. Mróz bardziej dokuczał, śnieg padał I okrywał ziemie białą pierzynką, Zaczynał się grudzień. Wszystko wskazywało na to, ze nadchodzą święta. Święta czuło się wszędzie, w sklepach, na ulicach, w domach, w ludzkich sercach. Przygotowywaliśmy się do Świąt ze szczególnym namaszczeniem. W szkole już od dnia św. Mikołaja, na tzw pracach ręcznych, robiliśmy ozdoby choinkowe. Nie można było kupić w sklepie tego co dzisiaj. Kiedyś ozdoby robiło się w domu. Niech się schowają te wszystkie dzisiejsze bombki, ozdoby, ozdóbki, świecidełka. To co robiliśmy my, było piękne, było wynikiem naszego zaangażowania, chęci zrobienia czegoś ładnego, było pracą naszych umysłów, serc i rąk.

Pamiętam jak w długie, zimowe wieczory razem z ojcem zajmowaliśmy się przygotowywaniem dekoracji na choinkę. Robiliśmy łańcuchy ze słomy I bibułki kolorowej, sukieneczki a właściwie takie kryzki dla aniołków zebranych po opłatkach, baletniczki, pajączki, pajacyki. Mama przyglądała się naszym zapracowanym rekom, podziwiała nasze prace i przynosiła nam kolacje i dobrą herbatę z miodem i cytryna. Ta wspólna rodzinna atmosfera, bliskość wszystkich osób w tamtych dniach była czymś, czego się nie zapomina.

Jedzenie przygotowywano w domu, nie było możliwości tak jak teraz żeby kupić gotowe. Mama była organizatorka Świąt, to ona grała pierwsze skrzypce w kuchni. Ojciec przygotowywał mięso. Zwykłe kupowało się połowę świniaka i mięso poddawało się obróbce. Ojciec przygotowywał szynkę, baleron, schab, boczek. Pamiętam słowo „saletra” która była używana do peklowania mięsa. Mięso było moczone przez parę tygodni w specjalnym roztworze, nabierało smaku I koloru. Po wyjęciu mięsa z tego specjalnego roztworu, wędzono je w wędzarni, która stała na podwórku. Rodzice robili także kiełbasę, salceson, kaszankę, pasztetowa. Z apetytem patrzałyśmy na te wyroby i marzyłyśmy, żeby mama dała kawalątek czegoś do spróbowania. Mama żyła świętami po swojemu. Na jej głowie spoczywało przygotowanie najlepszych dań i ciast, zgodnie z tradycja, która była i jest niezmienna od pokoleń. Mama piekła ciasto w kuchni węglowej. Zapach I aromat z kuchni unosił się w całym domu. Dzień przed Wigilia, obieraliśmy choinkę. Choinka musiała być i była, świeża i prawdziwa, o sztucznych straszydłach nikt nie myślał. Ojciec oprawiał ja w specjalny stojak. Ubieranie choinki należało do nas, ojciec nam pomagał. Mieliśmy mało ozdób ale stroiliśmy

drzewko w to co zrobiliśmy sami. Zwyczaj dekorowana choinki wpleciony był w rodzinną atmosferę, pełna radości i miłości.

Uroku temu wieczorowi dodawały zapachy dochodzące z kuchni. Po udekorowaniu choinki na twarzy ojca pojawiał się uśmiech a w oczach radość. To był nasz ojciec, k tory zawsze starał się zrobić nam dzieciom przyjemność. W Wigilię od samego rana, ojciec zawsze nas upominał, żeby w tym dniu zachowywać się dobrze I przyzwoicie, bo jak coś się przeskrobie to będzie nieudany cały nadchodzący rok. Byłyśmy w tym wigilijnym dniu wyjątkowo grzeczne.

Zbliżała się Wigilia, towarzyszyła nam atmosfera spokoju I oczekiwania, nikt nigdzie się nie spieszy, nie denerwował. W Wigilię, gdy było już wszystko przygotowane, czekaliśmy na pierwsza gwiazdkę, gdy wypatrzyliśmy ja na niebie był to znak, ze możemy zasiąść do wigilijne] kolacji. Do stołu zasiadaliśmy Mama, Ojciec, ja i moje dwie siostry. Atmosfera tego wieczoru była wyjątkowo podniosła i uroczysta. Ojciec brał opłatek do reki, wymawiał słowa modlitwy, dzielił się nim z Mama. To był znak, ze nasze Święta się zaczęły. Święta Bożego Narodzenia to czas na zatrzymanie się, to czas przeznaczony dla rodziny i dla bliskich.

Kocham moje Święta bo najpiękniejsze przeżycia i wspomnienia kojarzą mi się z nimi. Urodziłam się tuz po wojnie.

Święta dla nas dzieci, były pełne niezwykłych przeżyć, doznań, których później nigdy nie doświadczyłam. To były inne czasy, trudne, ciężkie, niepewne. Nie było wokół nas tyle cudowności, nie byliśmy obsypywani prezentami, nie reklamowało się Świąt. Mimo wszystko święta to było coś niezwykłego, mistycznego, długo wyczekiwanego, niepowtarzalnego, coś co utrwaliło się w pamięci na zawsze. Święta Bożego Narodzenia miały i maja w sobie coś wyjątkowego. Pamiętam jak czekaliśmy na nie z utęsknieniem. Były to Święta magiczne, pełne tradycji, dobroci, pojednania. Ojciec stal na straży tradycji, mama uzupełniała ja swoja praca. My dzieci byliśmy najważniejszym elementem tych świat. To dla nas ubierało się choinkę, to dla nas przygotowywało sie Wigilię, to dla nas gotowała mama najlepsze dania i potrawy. Moje święta to ojciec z zielona, pachnąca a czasem oszroniona w progu choinką, to mama zmęczona, pochylająca się nad kuchennym paleniskiem.

Święta Bożego Narodzenia! Dla jednych święta bez białego puchu, pozbawione są uroku, dla innych liczy się tylko zielona choinka, przyniesiona z lasu, ktoś inny musi mieć śnieżnobiały obrus i sianko pod nim. W Święta, dla mnie wszystko jest ważne, każdy nawet najmniejszy detal, który tworzy te wyjątkową i niezapomniana atmosferę. Dla mnie ważny jest biały obrus na stole, opłatek, karp, barszcz czerwony, zapach i zieleń świątecznego drzewka. No i te smaki, zapachy, aromaty. Oczy, zmysły, wyobraźnia powoduje, ze dzieci odbierają, zapamiętują wszystko inaczej. Tęsknie za latami mojej dziecięcej wrażliwości. Z wielkim rozczuleniem wspominam święta mojego dzieciństwa i zastanawiam się czy te minione święta maja w sobie tyle magii, stworzonej ze smaków, aromatów, zapachów, zdarzeń spowitych w obłokach ideału, czy tak właśnie, je pamiętam bo były inne. Zwyczajne bądź nadzwyczajne bo ich czas przypadał na nasze najbardziej beztroskie lata, piękne bo nie obarczone odpowiedzialnością, a obdarzone wszystkimi przywilejami dzieciństwa. Moje Święta były piękne i wesołe, choć ubogie. Zawsze kojarzą mi się z domem, z rodziną, bo to znaczy ciepło, zaufanie, miłość. W domu zawsze czujemy się bezpiecznie a rodzina to ludzie, na których zawsze możemy liczyć. W Święta Bożego Narodzenia jak co roku odbywam kolejna podroż w czas mojego dzieciństwa. W te Święta naprawdę można znowu poczuć się dzieckiem i nieważne ile się ma lat.

Radosnych Świat i szczęśliwego Nowego Roku życzy:

kartka_p0dpis

Rodzina Państwa Panków, od lewej: Janina, Elżbieta i Zofia, oraz Władysław.

Zosia Panek w 1935. Wnosząc z ciepłego zimowego ubranka Boże Narodzenie może być tuż, tuż.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *