Zamach na pociąg – Gazeta Gdańska nr 125, 3 czerwca 1926
Echa przewrotu majowego w Sochaczewie?
Nieudany zamach na pociąg wiozący wojska poznańskie.
Ostatni numer „Kolejowca” donosi:
W trzecim dniu rewolty, gdy wieść o tem, że dywizja poznańska dociera już pod Warszawę na pomoc rządowi, zdarzył się fakt wprost straszny.
Oto na wiadomość, że transport wojskowy, wiozący dzielne pułki poznańskie, dojeżdża już do Sochaczewa, przybył na dworzec warszawski jakiś oficer i tu pod groźbą rzekomo użycia rewolweru zmusił maszynistę i palacza do natychmiastowego uruchomienia maszyny i puszczenia się pędem w stronę Sochaczewa. W Sochaczewie po puszczeniu maszyny pod pełną parą miał wyskoczyć maszynista i palacz, maszyna zaś puszczona dalej w całym pędzie miała rozbić pociąg, Wiozący wojska poznańskie.
Był to tedy całkiem bestjalski akt puszczenia tak zwanej dzikiej maszyny, znany doskonale w Bolszewji, który miał spowodować śmierć tysiąca ludzi. Maszyna puszczona rzeczywiście wjechała w pędzie do stacji Sochaczew na pociąg poznański i rozbiła maszynę i szereg wagonów transportu poznańskiego.
Na szczęście nic nikomu się nie stało, gdyż na kwadrans przedtem ostatni Poznańczyk opuścił pociąg. Schwytany przez Poznańczyków maszynista tłumaczył się, że zbrodni musiał dokonać terroryzowany lufą rewolweru. Maszynistę owego aresztowano i odstawiono do Poznania.
Nasz komentarz
Ciekawy epizod przewrotu majowego miał więc miejsce w naszym mieście. W Poznaniu i na Wielkopolsce Piłsudski nie był zbyt lubiany, nazywano go tam „maniakiem z Sulejówka”. Miasto było zdominowane przez endecję, miano tu marszałkowi za złe nieudzielenie pomocy podczas powstań wielkopolskich. Nic więc dziwnego, że poznaniacy ruszyli na pomoc legalnemu rządowi. O interwencji pisze Maciej Brzeziński w artykule „Na pomoc Prezydentowi i Rządowi! Poznań wobec przewrotu majowego 1926 roku”.
„Minister Spraw Wojskowych, gen. Juliusz Malczewski wezwał na pomoc rządowi i prezydentowi oddziały z całej Polski. Telegram ministra dotarł 12 maja do Dowództwa Okręgu Korpusu nr VII (DOK VII), mającego swoją siedzibę w Poznaniu. Wydano rozkaz o postawieniu w stan gotowości tzw. bataliony asystencyjne pierwszego i drugiego wezwania z 57. i 58. Pułku Piechoty. W skład batalionów asystencyjnych miała też wejść pułkowa Szkoła Podoficerska. Batalionu błyskawicznie osiągnęły gotowość do wymarszu i już w godzinach popołudniowych, 12 maja wyruszyły pociągiem przez Jarocin i Ostrów Wielkopolski, do Warszawy. Dowódcą oddziału został gen. Anatol Kędzierski, a szefem sztabu ppłk Stanisław Roztworowski. Liczebność oddziału liczyła w sumie 1032 oficerów, podoficerów i żołnierzy. (…) 13 maja wyruszyły z Poznania kolejne oddziały na pomoc stronie rządowej. W ich skład weszły: I i II dywizjon 14. Pułku Artylerii Polowej, liczące kilkaset oficerów, podoficerów i żołnierzy. 14 maja z Poznania wyruszyły kolejne oddziały wierne rządowi i prezydentowi, w skład których weszli żołnierze z 15. Pułku Ułanów Poznańskich, 7. Dywizjonu Artylerii Konnej i 7. Pułku Saperów oraz batalion ochotniczy, sformowany przez generała w stanie spoczynku, Józefa Dowbora-Muśnickiego. Z Leszna wyjechali żołnierze z 17. Pułku Ułanów. Transporty żołnierzy z poznańskiego natrafiały na przeszkody, gdyż siły wierne zamachowcom niszczyły tory, a w rejonie Kutna doszło do katastrofy kolejowej, kiedy to transport 7. Dywizjonu Artylerii Konnej najechał na transport 17. Pułku Ułanów, powodując duże straty z sprzęcie i koniach. „
Wynika z tego, że dywersja w Sochaczewie nie była odosobnionym przypadkiem, choć autor o niej nie wspomina, przytacza tylko katastrofę w Kutnie.
Dodaj komentarz