Smutna historia sochaczewskiego zajazdu.
Sochaczew nie ma szczęścia do zabytków. Nie dość, że I i II wojna wszystko prawie obróciła w perzynę, to włodarze miasta wykazali się całkowitą obojętnością wobec tej nielicznej spuścizny, która pozostała. Sposób w jaki straciliśmy ostatnie relikty przeszłości Sochaczewa jest karygodny.
XIX wiek przyniósł ze sobą zmianę koncepcji zabudowy miasta, o czym można przeczytać w tekście Wojciecha Kalinowskiego z „Dziejów Sochaczewa i Ziemi Sochaczewskiej” wydanej w 1970 roku. Wtedy jeszcze przy ulicy Warszawskiej stał zabytkowy zajazd z początku XIX w, o którym autor miał okazję napisać”
„Zajazd prywatny Daniela Rutkowskiego według projektu budowniczego obwodowego Jana Łuczaja. Był to jednopietrowy budynek mieszkalny, z dachem czterospadowym i niewielkim tympanonem na osi, do którego dostawiony był z boku stan dla koni i pojazdów, do którego dostawiony był z boku stan dla koni i pojazdów, wysunięty nieco przed budynek główny i ciągnący się równolegle do ulicy. Był to typ zajazdu powszechnie spotykanego w Polsce w XVIII i XIX w.”
„Katalog Zabytków Sztuki w Polsce” tom X zeszyt 24 uzupełnia opis uszczegóławiając, iż jest to budynek „Klasycystyczny, murowany z cegły, tynkowany. Piętrowy, podpiwniczony, siedmioosobowy, z nieznacznym ryzalitem, zwieńczony pierwotnie trójkątnym szczytem. Na pietrze podział elewacji ramowy, gzyms podokapowy. Układ pomieszczeń dwutraktowy. Dach czterospadowy.”
Jak widać wprowadzono modyfikacje i tego trójkątnego szczytu nie było w latach 90 przed rozbiórką.
Około roku 1990 zapadła decyzja o rozbiórce, gdyż Konserwator Zabytków w Skierniewicach orzekł, że budynek jest w złym stanie technicznym i jedynym wyjściem jest rozbiórka. Na łamach Ziemi Sochaczewskiej (nr 5 16.12.1990) zaprotestował wtedy Jerzy Szostak, krytykując decyzję Urzędu Miasta o rozbiórce. Redakcja zaproponowała wtedy oddanie placu nawet darmo, pod warunkiem renowacji obiektu, zamiast pozbywania się jednego z ostatnich miejskich zabytków. Przez chwilę nawet wydawało się, że takie rozwiązanie dojdzie do skutku. Nic z tego jednak nie wyszło, jedyne niewielkie szczęście w nieszczęściu, że pod podłogą domu podczas rozbiórki znaleziono dokumenty, historycznie wiążące się z Sochaczewem.