Prywatny kościół młynarza spod Rybna
Słyszałem już o prywatnych drogach, zamkach czy wsiach, historia zna też prywatne armie czy uczelnie, ale o prywatnym kościele nie słyszałem dotychczas. Tymczasem ten niezwykle ciekawy obiekt, a właściwie jego ruiny, wielokrotnie przed laty mijałem, będąc w odwiedzinach u znajomych.
Ale nawet „rdzenni” mieszkańcy Różyc w powiecie łowickim, gdzie kościół się znajduje, nie mieli pojęcia o jego historii. Zresztą nadal niewiele o nim wiedzą.
Kilka kilometrów za Rybnem, tuż przy łagodnym zakręcie drogi Kocierzew – Różyce – Łowicz, w miejscowości Różyce stoją malowniczo wyglądające ruiny. Ściany zwracają na siebie uwagę udanym mariażem cegły z dużymi ciosanymi głazami narzutowymi i wysokimi otworami po oknach. Od razu widać, że nie jest to pozostałość budynku gospodarczego a raczej czegoś w rodzaju kaplicy, czy małego kościoła.
W istocie są to pozostałości świątyni, bardzo wyjątkowej, bo prywatnej. Jej historia rozpoczyna się w XIX wieku, kiedy to Tomasz Wróbel, właściciel młyna w Różycach postanowił wybudować obok swojego domu kaplicę. Swoje zamiary zaczął realizować już w latach 40. XIX wieku. Kaplica miała służyć mieszkańcom okolicznych wsi. Aby przekonać do swego pomysłu ówczesnych hierarchów kościelnych, około 1859 roku Wróbel ufundował do kościoła stacje drogi krzyżowej. Poświęcenie stacji odbyło się 4 grudnia 1859 roku. Jak się łatwo domyśleć, taki obrót sprawy bardzo nie spodobał się kocierzewskiemu proboszczowi, wszak od jego świątyni do miejsca, gdzie miał stanąć „prywatny kościół” Wróbla, było zaledwie 1,5 kilometra. Upór proboszcza okazał się na tyle skuteczny, że władze kościelne uznały za zbyteczną dalszą rozbudowę kaplicy. I pewnie eskalacja konfliktu byłaby nieunikniona, gdyby nie wybuch Powstania Styczniowego oraz represje, jakie nastąpiły po nim.
W kwietniu 1864 roku Wróbel wniósł do Rządu Gubernialnego podanie o budowę prywatnego kościoła i co ciekawe – doczekał się pomyślnego obrotu sprawy. Gdy Łowicz odwiedził cesarz Mikołaj II, Tomasz do niego udał się z prośbą o wyrażenie zgody na budowę kaplicy, a ten przyzwolenie wyraził. Jednak władze duchowne nie dały zgody na ten plan. Wróbel nie poddał się jednak i zagroził, że oskarży Konsystorz przed Wielkim Księciem, a nawet skieruje skargę do samego cara. I znowu dopiął swego.
W 1867 roku zmuszone interwencją rządu władze duchowne upoważniły proboszcza w Kocierzewie – Tomasza Góreckiego do położenia kamienia węgielnego i pobłogosławienie miejsca, w którym miała powstać kaplica.
Dlaczego w ogóle prosty chłop spod Łowicza wpadł na pomysł budowy takiej kaplicy? Jedna z wersji zawarta jest w takim cytacie: „Niektórzy mówią, że to wszystko wzięło się z przebiegłości Tomasza Wróbla, cięgiem tylko chodził po różnych łękach i rozmyślał, jakby tu gwarancję zdobyć, że się dla niego miejsce w Pańskim ogrodzie znajdzie… I tak on, pobożny, ale prosty chłop spod Łowicza, ma się z królami, kardynałami i braciszkami zakonnymi równać”.
Czy tak było rzeczywiście? Do tej kwestii wrócę za chwilę.
Kaplica powstała na planie sześciokąta, orientowana na południe, z czterema oknami i bocznymi, symetrycznymi wejściami od strony zachodniej i wschodniej. Na szczytowej, południowej ścianie umieszczono wnękę, gdzie znajdować się miała statua, prawdopodobnie Maryi. Kształt dachu nie jest znany. Udało się otynkować ściany i wyposażyć w większość przedmiotów sakralnych, brakowało tylko podłogi.
Tomasz Wróbel dopiął swego i wybudował wreszcie upragnioną kaplicę. Było to jednak połowiczne zwycięstwo, bowiem z braku pieniędzy i zdrowia nigdy jej nie ukończył. Budowany z mozołem budynek popadł w ruinę, a częste burze i silne wiatry zerwały dach i dokonały wielu zniszczeń. Kaplicy nigdy też nie wyświęcono, zaś jej wyposażenie, w tym posągi świętych i obrazy, rozdano po okolicznych kościołach.
Potomek upartego Tomasza Wróbla po jego śmierci, obok ufundował małą kapliczkę na pamiątkę wieloletnich zmagań swojego wuja. I tu pojawia się dosyć nieoczekiwany fakt, negujący wcześniej przedstawiane powody fundacji świątyni. Z tyłu kapliczki umieszczony jest pamiątkowy głaz z inskrypcją, z której wynika, że świątynia Tomasza Wróbla powstała jako pamiątka po poległych w powstaniu styczniowym przedstawicielach jego rodziny.
Czy to jest więc prawdziwy powód jej budowy? Tego chyba już dziś do końca nie uda się jednoznacznie wyjaśnić. Obecni właściciele tego terenu, dalecy potomkowie Tomasza Wróbla, opiekują się kapliczką i upiększają ją. A kościół? Do dzisiejszych czasów nie zachowała się jedynie zachodnia jego część. Reszta – tego bodaj jedynego prywatnego chłopskiego kościoła w Polsce – istnieje do dziś, i pomimo upływu ponad 130 lat ma się bardzo dobrze.
Warto wybrać się do Różyc, aby zobaczyć ten wyjątkowy obiekt.
Marek Orzechowski
(Express Sochaczewski październik 2016)
Dodaj komentarz