Kontakt
Stronę tworzy na razie dwóch fascynatów historii miasta i okolic, Radek i Tomek.
Zbieramy nie tylko zdjęcia i dokumenty, ale także wspomnienia o dawnym Sochaczewie. Liczymy też na zainteresowanie i pomoc czytelników.
Skontaktuj się z nami jeżeli uważasz, że:
- materiały na stronie naruszają czyjeś prawa autorskie
- chciałbyś pomóc w tworzeniu strony
- masz sugestie i pomysły co możemy dodać lub zmienić
- masz materiały którymi chciałbyś się podzielić z innymi
- posiadasz wiedzę na temat źródeł materiałów, które opisaliśmy jako nieznane
Skąd bierzemy materiały do postów na stronie? Nasze źródła to:
- własne zbiory (zdjęcia, dokumenty, pisma, książki)
- zdjęcia i dokumenty naszych przyjaciół, którzy z pewnych osobistych względów nie chcą, aby publikować ich dane osobowe
(rozumiemy to i szanujemy – w takim przypadku podpisujemy źródła jako (zdj. ze zbiorów naszego znajomego.) - kopie elektroniczne dokumentów, których źródeł nie potrafimy w chwili publikacji określić
Nasz e-mail to info@starysochaczew.pl
Historia Stefana Wrzesińskiego.(12.10.1911 – 10.04.1945.)
Przesyłam historię mojego dziadka zawartą w książce „Spacerkiem po Sochaczewie” nadesłaną na konkurs „Szanujmy wspomnienia” przez Janusza Owczarka, kolegę mojego nieżyjącego już ojca Mariana Wrzesińskiego. Historję uzupełniłem o swoją wiedzę i poprawiłem informację o obozie w którym zginął mój dziadek Stefan.
O NIEMCU, KTÓRY RATOWAŁ POLAKÓW
04-03-2008 Express Sochaczewski.
Na drodze z Rozlazłowa do centrum miasta przy rzece Bzura, tuż przed mostem, w czasie wojny pełnił służbę żandarm o imieniu Walter – nazwiska nie pamiętam. Niektórzy mieszkańcy Sochaczewa mogą mu także dużo zawdzięczać. Wiem, że on pochodził z Drezna. Ten poczciwy Niemiec ostrzegł w Sochaczewie kilkanaście osób, które miały być aresztowane przez gestapo lub SS.
Przez wiele lat mieszkałem z rodzicami (tata Stanisław, mama Adela z domu Wendkowska) w Sochaczewie, w domach przy ulicy Płockiej 9 a potem 11 do 1946 roku. Tu uczęszczałem do Powiatowego Gimnazjum i Liceum im. Fryderyka Chopina. Jednak w 1946 roku wyjechaliśmy do Zgorzelca. Przez wiele lat pełniłem funkcje wojewody legnickiego a potem wrocławskiego. Obecnie mam skończone 75 lat i przebywam na emeryturze. Kiedyś często odwiedzałem Sochaczew, gdyż na cmentarzu jest pochowana moja matka, ojciec i sporo innej rodziny. Z najbliższej rodziny pozostał mi tu Marian Wendkowski oraz Sabina Oferczak.
Dziś pragnę przedstawić okruchy wspomnień z mojego dzieciństwa, które przypadło w czasie okupacji hitlerowskiej
Przypominam sobie taki fakt, że ojciec przeżył wojnę dzięki niemieckiemu żandarmowi z Sochaczewa. Otóż na drodze z Rozlazłowa do centrum miasta przy rzece Bzura, tuż przed mostem pełnił służbę w czasie wojny żandarm o imieniu Walter – nazwiska nie pamiętam. Niektórzy mieszkańcy Sochaczewa mogą mu także dużo zawdzięczać. Wiem, że on pochodził z Drezna. Ten poczciwy Niemiec ostrzegł w Sochaczewie kilkanaście osób, które miały być aresztowane przez gestapo lub SS. Między innymi to on przestrzegł o zagrożeniu mojego ojca, który po tej informacji wyjechał do Warszawy i zapisał się na roboty przymusowe do Niemiec, potem z nich wrócił szczęśliwie. Niewątpliwie dzięki temu Niemcowi tata przeżył wojnę. Wiem, że Walter pomógł kilku, a może kilkunastu mieszkańcom Sochaczewa, których ostrzegł, ratując im tym samym życie.
W tym samym dniu, w którym mój ojciec wyjechał do Warszawy, moja matka wysłała mnie do ojca mojego kolegi, Mariana Wrzesińskiego, aby go poinformować o tym, że jutro SS ma go aresztować. Niestety pan Stefan Wrzesiński tą informację zlekceważył i został aresztowany. Zginął wkrótce w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Sztutowie (Stutthof), a dokładnie w oddziale Stutthofu pod policami.
Pamiętam też bardziej przykry fakt, a mianowicie przy ulicy Płockiej mieszkała rodzina o nazwisku Taubert. Rodzina ta przyjęła obywatelstwo niemieckie zmieniając nazwisko na Tober. Pamiętam jak trzy dni przed Świętami Wielkanocnymi pan Tober przyszedł do nas przynosząc z Magistratu przydział na nasze mieszkanie i w ciągu trzech dni musieliśmy z całą rodziną przeprowadzić się do jego domu. W naszym mieszkaniu mieliśmy wodę bieżącą, a u niego wody jeszcze nie było. Ojciec był wówczas na robotach przymusowych w Niemczech. Pamiętam, że Tober położył na stole pistolet i powiedział, że jest Niemcem „z krwi i kości”. Nie mieliśmy wyboru, musieliśmy opuścić nasz dom.
Po wojnie, gdy do Sochaczewa wkroczyli Rosjanie, to chcieli go rozstrzelać. Jednak kobiety na Rozlazłowie prosiły, aby go nie zabijać. Wiem, że po wojnie wyjechał z całą rodziną do województwa olsztyńskiego.
Zanim rozpocząłem naukę w Powiatowym Gimnazjum, uczyłem się w czasie okupacji niemieckiej na tak zwanych „tajnych kompletach”. Nauczanie odbywało się zawsze w innym mieszkaniu. Było nas kilkoro i lekcje mieliśmy u państwa Wrzesińskich, Marszałkiewiczów lub u nas w domu. Książki nosiliśmy pod koszulą, a na wierzchu zawsze mieliśmy podręcznik do języka niemieckiego „Schule und Haus”.
Jak wspomniałem ojciec mój wrócił szczęśliwie z robót przymusowych w Niemczech i po powrocie został powołany do służby wojskowej. Jako podporucznik Wojska Polskiego pełnił po wojnie służbę wojskową, początkowo w bazie materiałów pędnych w Ursusie, a następnie został przeniesiony do służby w Ministerstwie Obrony Narodowej w Warszawie.
Żył i cieszył się rodziną i życiem dzięki niemieckiemu żandarmowi Walterowi.
Janusz Owczarek
Wrocław
PS.
Wspomnienia Janusz Owczarka, byłego wojewody wrocławskiego, zostały nadesłane na konkurs „Szanujmy wspomnienia” i ukażą się także w drugiej części książki „Spacerkiem po Sochaczewie”.
Przed tygodniem zamieściliśmy fotografię ulicy, o której obecną nazwę pytaliśmy czytelników. Spośród wielu telefonujących osób, jako pierwsza prawidłowo odpowiedziała pani Katarzyna Sobczak z Janaszówka, która otrzymała od nas nagrody: książkę „Spacerkiem po Sochaczewie” oraz widokówki starego Sochaczewa. Fotografia, wykonana w latach 30-tych ubiegłego wieku, przedstawiała obecną ulicę Chopina.
Na zdjęciu: Zbiórka pieniędzy na odbudowę zniszczonego kościoła w Sochaczewie. Na zdjęciu, które wykonano na rogu ulic Łowickiej i Płockiej, rodzice autora wspomnień: Adela i Stanisław Owczarek, ich kuzynka Danuta Janiszewska oraz dróżnik.
żródło: http://exmedia.pl/sochaczewianin/index.php?nazwa=dane_aktualnosci&id_ak=6244
W trakcie II Wojny Światowej między innymi w domu Stefana Wrzesińskiego odbywały się tak zwane „tajne komplety”, na które uczęszczał jego syn Marian Wrzesiński oraz Janusz Owczarek ( późniejszy Wojewoda Wrocławia), którego matka po informacji otrzymanej od żandarma niemieckiego Waltera z Drezna (w czasie wojny pełnił służbę przed mostem na rzece Bzura) wysłała go by ostrzegł Stefana Wrzesińskiego, że jutro SS ma go aresztować. Stefan zlekceważył tą informację i został aresztowany oraz wywieziony na Pawiak. Z Pawiaka został wywieziony do obozu w Stutthof (jadąc bydlęcymi wagonami w Sochaczewie wyrzucił z pociągu karteczkę z informacją dla żony Marianny Korneli Wrzesińskiej, którą posiadam, że jedzie do obozu) gdzie przydzielono go do odziału pod Policami. Z relacji naocznego światka mieszkającego w Chodakowie (obecna dzielnica Sochaczewa) Stefan Wrzesiński z grupą innych więźniów zostali ubrani w papierowe worki, dostali po kawałku chleba i ciężarówkami zostali wywiezieni do pobliskiego lasu gdzie zostali roztrzelani, na ciężarówkach do obozu wróciły tylko kawałki chleba. Historia aresztowania została opisana w drugiej części książki „Spacerkiem po Sochaczewie”.
Dziękujemy za uzupełnienie historii. Pan Marian Wendkowski coś nam już napomknął o p. Januszu Owczarku, myślę że to idealne uzupełnienie.
Czy ta historia będzie opublikowana na Państwa stronie?
Panie Arturze, czy ma Pan jakieś zdjęcia którymi można by było uzupełnić relacje? Wysłałem na maila zdjęcie z prośbą o identyfikację, mam jeszcze dwa.